28 maja 2015

Wycieczka na Peloponez cz.1.

Peloponez, maj'2015

Moje pierwsze w tym roku spotkanie z Grecją zaczyna się 8 maja, po nieco nużącej przeprawie drogowej przez Słowację, Węgry, Serbię i Republikę Macedonii. Z pierwszymi promieniami wschodzącego słońca wjeżdżamy do Hellady.
Drogowe przejście graniczne w Evzoni
Aby dotrzeć na Peloponez, przemierzamy, niejako przy okazji, całą Grecję kontynentalną z północy na południe. 

Olimp widziany z riwiery tesalskiej

Po przekroczeniu granicy w Evzoni, przebyciu Pierii z ośnieżonym Olimpem, wąwozu Tembi i równiny Tesalii zatrzymujemy się w Meteorach.

Meteory


Droga wjazdowa do miasteczka Kalambaka u stóp Meteorów

Na skałach, jak zwykle o tej porze, kwitną zioła i porosty, cała okolica tonie w kwiatach. W klasztorze Agios Stefanos zdjęto rusztowania w narteksie, pan Vlassis Tzitzanis zakończył kolejny etap prac nad freskami na północnej ścianie. Freski zachwycają barwami i rysunkiem.
Na nocleg tym razem stajemy w Kalambace, w hotelu Galaxy. Schludne pokoje (50 €/dwójkę), na ukwieconym dziedzińcu basen, z niektórych tarasów widok na skały Meteorów z maleńkimi zabudowaniami klasztoru Agios Stefanos tkwiącymi samotnie na szczycie masywu.

Widok na Tesalię z monastyru Agios Stefanos

Agios Stefanos z masywem Koziakas w tle

Kalambaka widziana z Meteorów


(Ja jednak z największą czułością wspominam hotel Meteoritis w wiosce Kastraki i spacery do malutkich pustelni wykutych u podnóża skał Meteorów, wieczorem po gwałtownej majowej burzy dwa lata temu...)

Przejście w skale do kaplicy Agios Giorgios. Meteory

Jedna z pustelni w Meteorach. Kastraki
Główna ulica Kalambaki niewiele się zmieniła, nie licząc nowych sklepów z lokalnymi produktami i kosmetykami na bazie oliwy i miodu, których tu wcześniej nie było. Są też pijalnie naturalnych soków – nowy (i z radością przeze mnie powitany) element gastronomicznego pejzażu Grecji. Za 2,5-3,5 € można kupić 300 ml świetnej jakości świeżego soku z owoców sezonowych, na czele z pomarańczami.

Stado owiec: nieodłączny element pejzażu Tesalii

Lamia i zat. Malijska widziana z drogi w góry Bralos


Delfy

Nazajutrz (w sobotę) rano wyjeżdżamy w kierunku Delf drogą przez Karditsę. Najpierw przecinamy równinę tesalską, na której spokojnie dojrzewa zboże, miejscami kiełkuje bawełna, a na kwitnących pastwiskach pasą się stada owiec.


Wszechobecne maki kwitną niespotykanymi u nas, krwistoczerwonymi kwiatami (co zawsze przywodzi mi na myśl piosenkę o makach pod Monte Casino...).


 Pniemy się serpentynami przez góry Otrys, podziwiając mieniącą się kolorami makię, oblamowaną jaskrawo żółtymi zaroślami żarnowca. Na równinie Malijskiej nieopodal miasta Lamia czeka mnie niespodzianka:  otwarto kolejny odcinek autostrady, co uniemożliwia zatrzymanie się w przydrożnych zajazdach...

 Delfy w wiosennej szacie są zachwycające.


Delfy: tufowe kolumny świątyni Apollina. Wiosną.

Delfy: Marmaria. Kamienie i maki.

...jak wyżej

Delfy: gimnazjon ginący w zieleni i kwiatach.

Doryckie szczątki tolosu w Marmarii

Delfy: Święty Okrąg widziany sponad teatru



Marmaria: tolos

Delfy: Skarbiec Ateńczyków

Delfy: mur poligonalny

 Gimnazjon nie jest udostępniony do zwiedzania, zarósł trawą i różnobarwnym kwieciem. W Marmarii szczątki sanktuarium Ateny Pronaia walają się wśród ziół i kwiatów. Ruiny Świętego Okręgu zdaje się rozsadzać bujna wegetacja: żywa zieleń i wszechobecne różnokolorowe kwiaty.
Stadion niestety odgrodzono sznurami a nadgorliwi strażnicy gwiżdżą przy każdym dotknięciu ogrodzenia. Wspominam sobie czasy, kiedy można było wejść na bieżnię i pobiegać w cieniu sosen.

Delfy: stadion z II w. n.e.
W muzeum woźnica delficki czaruje onyksowymi oczyma ocienionymi firanką brązowych rzęs, a kunsztowna ceramika i złote ozdoby budzą podziw dla anonimowych artystów.

Twarz Woźnicy Delfickiego z muzeum w Delfach

Apollo - patron Delf. Fragment posągu z czasów archaicznych. Muzeum w Delfach


Arachova


O 14.30 opuszczamy Delfy. Droga wije się u południowych podnóży Parnasu. Za uroczą górską wioską Arachova (niczym Zakopane - wypisz-wymaluj) zatrzymujemy się na tarasie widokowym:

Południowe stoki Parnasu z wioską Arachova i kwitnącym żarnowcem

Ossios Loukas

W monastyrze Ossios Loukas czeka nas niespodzianka:  wprowadzono opłatę za wstęp wysokości 2 €. Uważam, że jest to sprawiedliwe. Takich arcydzieł nie powinno się oglądać całkiem za darmo.

Brama do monastyru z mozaiką przedstawiającą patrona, bł. Łukasza ze Styri


Ossios Loukas: refektarz i nowsza bazylika

Krużganek przy południowej ścianie bazyliki

Zrośnięte niczym siostry syjamskie bazyliki z X i XI w. mają ozdobne elewacje powstałe z połączenia kamienia i cegły. Ich proporcje i sposób zdobienia zdradzają wybitnych budowniczych związanych z dworem w Konstantynopolu.

Budowle z X w. (po prawej) i z XI w. (po lewej)

Pierwsze wrażenie potwierdzają wnętrza: surowe, z misternymi mozaikowymi posadzkami starszej bazyliki i wysmukłe, lśniące od złocistych mozaik nowszej bazyliki. Na twarzach świętych, spoglądających wielkimi oczyma z mozaik, malują się różne emocje, a czasami zakwitają różowe rumieńce...

Chrystus Pantokrator - mozaika ze wschodniej ściany narteksu w katholikonie monastyru Ossios Loukas. XI wiek.
Scena mycia stóp apostołom z północnej ściany narteksu. Mozaika z XI w.
Marmurowe, wysmukłe wnętrze bazyliki Ossios Loukas

Mozaiki na sklepieniu absydy i sanktuarium. XI w.

Ateny

Pod wieczór dojeżdżamy do Aten. Hotel Aristoteles przy ulicy Acharnon mile rozczarowuje odnowionymi pokojami. Ukrainki i Albanki w restauracji są miłe i uczynne, jedzenie pyszne (wbrew obawom). Na śniadanie zjadam pyszną sałatkę z fasoli czarne oczko, cebulki i pietruszki – nie przypuszczałam, że trafię na coś takiego w restauracji hotelowej. Do tego garść oliwek i soczysta pomarańcza na deser.
Sobotni wieczór w Atenach jest szczególnym przeżyciem: bierzemy udział w ogólnej volcie (wieczornym spacerze mieszkańców) przez Plakę, Monastiraki, aleją Dionizego Aeropagity. W świetle księżyca  wchodzimy na szczyt wzgórza Pnyks, z którego widać nie tylko wspaniale oświetlony Akropol, lecz również światełka Pireusu i morze.
Ateny: Agora

Akropol: Partenon

Akropol: joński portyk Erechtejonu

Akropol: ozdobiona posągami scena teatru Dionizosa

Agora z Hefajstejonem (Tezejonem) w głebi
Wizytę na Akropolu, Stadionie, Agorze, Place i zmianę warty pod Parlamentem pozostawiamy na następny dzień. Po czym jedziemy na Peloponez.

Kanał koryncki


Przez symboliczną bramę, jaką jest kanał Koryncki.

Kanał Koryncki i mosty

Granitowa płyta pamiątkowa przy starym moście spinającym brzegi Kanału Korynckiego

Zatapiany most drogowy przez Kanał, w miejscowości Isthmia przy "egejskim" krańcu Kanału Korynckiego

Statek przepływający przez Kanał stanowi ponoć dobry znak podróży


Koryncja zachwyca kontrastem skalistych wzgórz i intensywnie zielonych dolin porosłych winnicami i gajami cytrusowymi.

Mury Akrokoryntu z widokiem na Koryncję

... jak wyżej

Widok z Akrokoryntu na Koryncję i miasto Korynt


Korynt

Kiedy mijamy twierdzę Akrokorynt przypomina mi się, jak pewnego razu wjechaliśmy pod jej bramy autokarem, bo paru kwadransach błądzenia po wąskich, nieoznakowanych drogach wśród winnic i oliwek. W dodatku zastaliśmy zamknięte wrota zamku, czynnego naówczas od 8.00 do 15.00.
Widok z Akrokoryntu na Koryncję, zat. Koryncką i góry Grecji Centralnej

Na otarcie łez pozostały nam urzekające widoki rozpościerające się z samotnego pagóra o charakterystycznym kształcie regularnej kopy (575 m n.p.m.), zwieńczonego koronką bizantyjsko-frankijsko-wenecko-osmańskich murów.

Ruiny starożytnego Koryntu z Akrokoryntem w tle
Ruiny antycznego Koryntu w wiosce Archea Korinthos u północnych podnóży góry zawsze kojarzą mi się z postacią św. Pawła, a to za sprawą tekstu Hymnu do Miłości. Ów porażający tekst, zawarty w Liście do Koryntian, wypisano w czterech językach na białym marmurowym słupie obok kościółka górującego nad wykopaliskami.
Hymn do Miłości po grecku. Archea Korinthos

Hymn do Miłości w języku staro-cerkiewno-słowiańskim. Archea Korinthos


Samych wykopalisk nie lubię (większość ruin, za wyjątkiem archaicznych kolumn świątyni Apollina, pochodzi z czasów rzymskich) – z przyjemnością odwiedzam natomiast malutkie muzeum archeologiczne z kolekcją posągów i mozaik oraz osobliwych wotów w kształcie części ciała, pochodzących z miejscowego Asklepiejonu (czyli ośrodka uzdrowiskowego).
 Przypomina mi się też pewne ciche popołudnie w wiosce, kiedy spacerując po wyludnionym deptaku natrafiliśmy na tawernę serwującą sok ze świeżych pomarańczy po 1 € za duży kubek. To, co się tam działo, można nazwać pomarańczowym opilstwem...

Argolida

Argolida to bezkresny, intensywnie zielony dywan gajów cytrusowych rozpostarty pomiędzy wyniosłymi wzgórzami, strzeżony przez potężne twierdze w Argos, Nafplionie, Mykenach i Tirynsie. Zwłaszcza ta ostatnia budzi moją fascynację.
Ruiny Tirynsu z gajami cytrusowymi Argolidy w tle
Tiryns: kamienna galeria licząca ok. 2,5 tys. lat

Cytadela zbudowana przez Achajów ok. XV stulecia p.n.e. ma znakomicie zachowane 10-metrowej wysokości fortyfikacje o obwodzie 725 m, wzniesione z gigantycznych bloków kamienia nie połączonych zaprawą. Znakomicie zachowana wschodnia galeria z pozornym sklepieniem z głazów ułożonych jak domki z kart budzi respekt i podziw, zwłaszcza wśród znawców architektury. Tiryns, moim zdaniem zupełnie niesłusznie, leży poza głównymi szlakami turystycznymi, za to łatwo się nań natknąć przy starej drodze z Nafplionu do Argos, gdzie wyłania się nagle spośród gajów cytrusowych. Wykopaliska wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO; można je zwiedzać za jedyne 3 € codz. od 8.00-19.00 (poza sezonem do 15.00).

Tolo

Naszą bazą do wędrówek po Argolidzie jest Tolo – sympatyczna wioska wakacyjna nad zat. Argolidzką.

Plaża w Tolo
Tolo: widok na morze i północ


Tolo: zatoka z wysepką Koronis

Zaciszna zatoczka, nad którą leży Tolo, osłonięta jest uroczą wysepką Koronis, na której stoi biały kościółek Marii Panny. Tolo kojarzy mi się z fantastyczną, naturalną i wyrafinowaną kuchnią hotelu Tolo (i z prawdziwie grecką gościnnością jego właściciela, pana Dimitrisa), a także z cudownymi wieczorami u pani Joli, Polki mieszkającej w Tolo, która prowadzi bar w cienistym ogrodzie zwany adekwatnie Patricia’s Garden.


Pani Jola urządza świetne wieczorki greckie w swoim barze w Tolo

Tym razem tradycyjnie tańczymy u pani Joli i oglądamy przejmujące zeibekiko, wykonane przez młodych mieszkańców Tolo. Kiedyś spędziliśmy tu niezapomniany wieczór w towarzystwie Adonisa, brata naszej pieśniarki Eleni, którego gitara i szeroki repertuar polskich piosenek wypełniły nam długi wieczór. Tym razem w Tolo od popołudnia pada deszcz. Pod parasolami docieramy do Joli na drugi koniec wioski, jednak za drzwiami zapominamy o deszczu.
Tolo: cichy poranek w kafejce na plaży

Nazajutrz w towarzystwie Olimpii, mojej dobrej znajomej i zarazem licencjonowanego przewodnika greckiego, ruszamy zwiedzać Argolidę.


Domniemana złota maska Agamemnona. Replika. Muzeum w Mykenach

Epidauros

W Epidauros jeszcze trochę świeci słońce.

Epidauros: ruiny Asklepiejonu, jednego z najsłynniejszych ośrodków leczniczych antycznej Grecji

Epidauros: teatr z IV w. p.n.e. słynący z niezwykłej akustyki. Do dziś gości spektakle tragedii antycznych

Epidauros: antyczny stadion na terenie Asklepiejonu

Mykeny

W Mykenach chmurzy się, a na horyzoncie pojawiają się piękne błyskawice.
Lwia Brama cytadeli w Mykenach z najstarszym reliefem Europy


Skarbiec Atreusa vel Grób Agamemnona. Ukwiecony dromos.

Cytadela w Mykenach - widok na Argolidę

Nafplion


Jednak dopiero w Nafplionie zaczyna się prawdziwa ulewa. Niczym zmokłe kurczaki próbujemy spacerować po lśniących od deszczu marmurowych uliczkach, jednak chłodny wiatr szybko zapędza nas do autokaru.

Nafplion: deptak Vas. Konstantinou w deszczu

... trochę dalej

Wenecki zameczek Bourtzi z nabrzeża

...i z murów twierdzy Palamidi
Widok z twierdzy Palamidi na zat. Argolidzką

Wenecka twierdza, zwana Palamidi, góruje nad Nafplionem



Przemiły właściciel hotelu Tolo
Nerwowo przeglądam prognozy pogody – wszak nazajutrz wybieramy się w rejs na Hydrę i Spetses (dwie wyspy Argosarońskie). Uśmiechnięty Dimitris (papa Corleone z Tolo) wyjaśnia mi, że jutro na pewno będzie piękna pogoda, a 6 Bofortów tylko przez kilka minut u wejścia do portu Hydra. Trudno mi w to uwierzyć, jednak lsniący promieniami słonecznymi poranek przekonuje mnie, że prognozy Dimitrisa były skuteczniejsze niż yr.no.
Statek wycieczkowy Madlene z oddalonego o kilka kroków od naszego hotelu portu w Tolo wiezie nas wzdłuż wybrzeży Argolidy ku wyspie Hydrze.



...ciąg dalszy tutaj